piątek, 6 stycznia 2012

Zazdrość , zawiść i "muszę być lepszy" po fińsku

Finowie to ciekawy naród. Z moich obserwacji wynika iż są powściągliwi emocjonalnie i rzadko kiedy wyrażają opinie. Można uznać więc, że wszystko im pasuje. Skrywają pewnie urazy, bądź nie postrzegają pewnych rzeczy jako negatywne, do tego jeszcze nie doszłam. 

Zauważyłam jednak jedną dość istotną cechę która drzemie w tych niesamowitych ludziach. Brak emocjonalności może wychodzić na dobre, jeśliby popatrzeć z punktu widzenia kontaktów międzyludzkich. Mianowicie stwierdzam fakt - wszyscy ale to absolutnie wszyscy są mega mili dla siebie. Może to wynikać z dwóch czynników. 

a) w mniejszych miejscowościach z racji mniejszej ilości osób, a zatem mniejszych możliwości zdobywania znajomych po prostu nie można wybrzydzać i należy kolegować się ze wszystkimi, a przynajmniej być na stopie pokojowej. Finlandia to tak mały kraj, że można by ją nazwać globalną wioską, zawsze mnie dziwiło,gdy ktoś się mnie pytał czy znam Pana X czy Y z innego fińskiego miasta :) (Ja nie znam z tego miasta-miasteczka wszystkich a co dopiero z innych myślałam wtedy, no ale jednak da się) 

b) kontakty społeczne między ludźmi nie należą do najłatwiejszych. Aby poznać fina czy finkę trzeba poświęcić trochę czasu na wspólnych pogawędkach, spotkaniach i różnych aktywnościach. Polacy także z początku są nieufni i nie da się po pierwszym drugim czy kilku spotkaniach stać się znajomym. Jednakże jeśli chodzi o naszą polską kulturę w poznawaniu finów różnica nie jest aż tak znaczna jak dla amerykanów. Jak jeden Amerykanin stwierdził, u nich w kraju to człowieka po 2 dniach znajomości można poznać na wskroś, a z finem to po roku nawet trudno.


Ośmielę się stwierdzić, iż powyższe czynniki mogą wpływać na miłą mentalność fińską. Bo.... skoro tak trudno poznać Fina, to znaczy nie wie się za wiele o nim na samym początku to lubi się go zazwyczaj za to jakim jest. Skoro nie ma wielu Finów to lepiej kolegować się nawet z tym najmniej fajnym bo kto wie czy go zaraz nie spotkam za rogiem. 

Ja osobiście mieszkając w dużym polskim mieście, kiedy pojechałam do mniejszej mieściny fińskiej jakby przeniosłam na początku swój taki wielkomiejski stosunek do ludzi, a przy tym sądzę, że wielu taki ma mieszkając w mieście gdzie znajomych do wyboru i ludzi jest tyle że trudno zliczyć na palcach. Na samym początku miałam dość chłodny stosunek do osób - finów, których mniej lubiłam. Jeden mnie nawet tak strasznie irytował, że po wielkomiejsku postanowiłam go unikać. Jednakże po jakimś czasie spostrzegłam, że (przebywając w gronie finów i finek) tylko ja mam taki stosunek i taką różnorodność lubienia i nielubienia ludzi. I nawet okazało się, że wielu znajomych zna mojego irytującego fina, i co więcej przypadkiem spotykałam mojego irytującego fina na drodze do lub skądś tam, a ponaddto występował on tez na wspólnych imprezach/spotkaniach i innych podobnych. 

Doszłam do wniosku, że takie unikanie i przechowywanie w sobie negatywnych emocji w stosunku do niego jest po prostu marnotrawstwem moich nerwów, bo on ni mi nic złego nie zrobił ani nie zachowuje się źle, to tylko ja i moje wewnętrzne "ja" było zirytowane jego osobowością. Postanowiłam więc odpuścić i traktować go po prostu neutralnie i być miłym. Można powiedzieć, że socjalnie zostałam zmuszona przez warunki zewnętrzne. Nie opłacało się po prostu kogoś nie lubić. 

Jeśli chodzi o aspekt długiego poznawania Finów, który dla Amerykanów jest nie zaakceptowania, to rzeczywiście, po jakimś czasie mojego pobytu tam i spotykania grupy Finów regularnie co jakieś 2-3 dni po 2 miesiącach doszłam do wniosku, że jak ktoś wziąłby mnie do jakiegoś teleturnieju i zapytał o moich fińskich znajomych i jakieś dane ich dotyczące, preferencje czy upodobania to naprawdę trudno byłoby mi powiedzieć cokolwiek o kimkolwiek z grupy powiedzmy nawet około 10 Finów. My robiliśmy różne rzeczy razem, rozmawialiśmy o różnych życiowych sprawach i zapraszaliśmy się do domów, mogę się teraz mylić, ale na tamten czas wiedziałam może takie ogólne informacje, że ten gdzieś pracuje, ten gdzieś studiuje, a ten jest bezrobotny. Dopóki po jakimś czasie głębszego zapoznania nie zapytałam się sama gdzie ktoś pracuje i kto co robi tak jakoś miałam poczucie że pytania personalne sa dość nie na miejscu, bo wyszłam z założenia, że skoro ktoś nic nie wspomina o tym czy o tamtym temacie to prawdopodobnie nie chce o tym rozmawiać. Na to tez może wpływać skromność Finów, nie lubią się niczym chwalić, co robią co mają i tak dalej.

To zabawne, że i u nas w Polsce kiedy się poznaję człowieka to pierwszymi pytaniami jakie padają jest co zazwyczaj robisz na co dzień, jeśli studiujesz to co, gdzie, jak, kim są twoi rodzice co robią. i inne tego typu pytania pozwalające zaszufladkować daną osobę w naszych poznawczych kategoriach.  Przykładowo miałam kiedyś też taką polską koleżankę, która za każdym razem publicznie się chwaliła, że jej ojciec pracuje w wojsku , ma wysoki stopień i zarabia tyle i tyle. I tak nam się rozmowa klei bo rozmaiwamy o tym co osiągneliśmy, o tym co mamy a już jak podłapiemy temat i wykryjemy , co nasz petent ma gorszego niż my, nie omieszkamy się mu tego wytknąć a w najgorszym razie stwierdzić, że my mamy tak samo albo robimy to samo. Wiecznie się porównujemy i chcemy być najlepsi. Panuje prawo dżugli - silniejszy wygrywa. No przynajmniej mentalnie. 


Mam wrażenie, że Finowie w ogóle nie mają potrzeby konkurowania. U nich panuje równość, każdy powinien być równy, a już na pewno się lepszy. Dlatego też podejrzewam, że nie wypada im się chwalić. Za chwalenie się w ich rozumieniu może być uważane już zwyczajne opowiadanie o wycieczce na jakiej się było. U nas to jest chwalenie i jakoby pokazanie swojego statusu materialnego - "bo mnie na to stać". U nich to nie ma znaczenia bo każdego przeciętnego Fina na to stać. Każdy jest w stanie pojechać na Hawaje, czy do Chin i nie jest to żaden powód do dodawania sobie pozycji społecznej bo jest ona równa.

Oczywiście pytając wprost każdy odpowie i zazwyczaj powie prawdę, bo Finowie także nie lubią kłamać. Oczywiście czasem unikają opowiedzenia całkowitej prawdy pomijając jakieś szczegóły, ale raczej przyznają się do wszystkiego. Jednakże zawsze dziwnie się czułam , wyciągając nawet te informacje od nich. 

Być może to wyjaśnia też, czemu my Polacy jesteśmy wiecznie zazdrośni, zawistni i chcemy być lepsi, a jak komuś się powodzi, jak ktoś odnosi sukces, to życzymy mu złego. I zawsze chcemy komuś udowodnić, że to absolutnie tylko my mamy rację nie nikt inny, w żadnym wypadku nie może być tak jak ktoś mówi bo to jego opinia nie nasza. Mamy za dużo informacji o ludziach, co zrobili jak to zrobili jak im się udało bądź nie, Finowie nie mają, nie znają nie wiedzą, nie obchodzi ich, bo po co? Do czego im do szczęścia informacja, że kolega zarabia więcej ? Być może najbliższego znajomego o to pytają, o tym rozmawiają, ale nie jest to temat numer jeden. 

To ciekawe spostrzeżenie, gdy patrzę na moich fińskich znajomych z perspektywy czasu i tego co o nich myślałam wtedy, kiedy znałam ich ale nie kim są co robią i ile maja w portfelu ale raczej skupiałam się na cechach charakteru, a kiedy znam ich teraz. I to też ciekawe, że u nas niektórzy, bo nie mówię, że wszyscy często kolegują się z kimś dla celów czysto materialnych, czy innych celów nie koniecznie zwyczajnie koleżeńskich.

Odczułam to nawet na własnej skórze, kiedy wróciłam z Finlandii i została mi narzucony taka nieformalna plakietka "gwiazdy z zagranicy" Kiedy niektórzy dalsi znajomi nagle się zechcieli kolegować licząc na... w sumie to nie wiem co, niektórzy bliżsi znajomi zaczęli inaczej patrzeć, a niektórzy nawet wykorzystywać znajomość do celów pokazowych, jak w zoo, " bo ja mam taką super znajomą" I w sumie minęło jakieś około 4-5 miesięcy od kiedy tu jestem a niektórym ludziom jeszcze nie przeszło. Dobrze, że zachowali się najtrwalsi. Myślę, sobie czasem, że może lepiej byłoby gdy nikt nigdy nie wiedział że gdzieś byłam i wróciłam. Co druga osoba do dziś zadaję mi pytanie "Czy już wróciłam do Finlandii, albo Czy się przeprowadzam" tak jak by... no właśnie co ? 
Do czego komu potrzeba ta informacja ? Aby zazdrościć, że jednak pojechała z powrotem ? Czy po to aby się cieszyć... jest, nie udało się, nie jest lepsza ode mnie. 

Zastanawiające jest też moje odczucie w stosunku do ludzi, i to, że w stosunku do jakiegokolwiek fina nie muszę obawiać się jakiejkolwiek etykiety (nooo może oprócz kulturowych stereotypów jak biedulka z Polski), a u nas ciągle mnie niepokoi ta zazdrość i w sumie moje ukrywanie raczej tego "bycia lepszym" no bo przecież co... Finlandia zrobiła ze mnie teraz Królową Bonę, to nie jestem ja ta zwyczajna miła ja jaka byłam, tylko "ja zza morza" w oczach co niektórych.

3 komentarze:

  1. Super artykuł, piękne zdjęcia, można bardzo dużo się dowiedzieć z Twojego opisu, również wyciągnąć wnioski z Twojego interesującego życia. Pisz dalej, gratuluję MP

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny, szczery artykuł. pozdrawiam i życzę wielu przygód w dalszym kosztowaniu świata :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje :) Cieszy mnie to ze czasem ktoś to czyta.

    OdpowiedzUsuń