poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Anglia Anglii nie rowna

Po jakims czasie mieszkania w Sheffield, wrocilam do domu, do Polski aby odpoczac psychicznie i zreperowac wszystko co zostalo nadpsute.

I co zauwazylam? Wracajac z Finlandii moje pierwsze wrazenia byly w stylu' O jaa.... Dlaczego ja tu musze wracac, do tego nieorganizowanego swiata, okropnego powietrza i mieszkania z rodzicami'.
Wracajac z Sheffield myslalam ' O jaaa... jak dobrze byc w domu, w cieplutkim pokoju,posrod cywilizacji'

Na podstawie tych moich odczuc, mysle ze jakby postawic Finlandie i Anglie(choc w tym przypadku Sheffield) to mozna by powiedziec ze leza po dwoch przeciwleglych stronach w komforcie zycia. A Polska jest tak gdzies po srodku.

W Sheffield sie mieszkalo tak sobie, domy jak z epoki kamienia lupanego,jeden gorszy od drugiego. Komfort zycia do ktorego bylam przyzwyczajona, zostal zmieniony o 360 stopni.



Jak bylam mala zawsze chcialam byc ksiezniczka i mieszkac w zamku. Gdy doroslam to marzenie sie spelnilo. Mieszkalam w zamku, bylam ksiezniczka noszona na rekach, wozona prywatnymi powozami (taksowkami), karmiona. Tylko nikt w dziecinstwie mi nie uswiadomil, ze w zamkach jest lodowato, bo kamienie nie trzymaja ciepla, a ksiezniczki sie chlodno i oschle traktuje.

W dodatku legenda magicznego kraju, z magicznymi sklepami i bankami calkowicie prysnela. Kraj w ktorym mieszka najwiecej obcokrajowcow, wydal sie najbardziej im nie przyjazny. A przynajmniej Sheffield.

W dodatku co jakis czas slyszalam od miezkancow  'Czy ty jestes stad ? Bo masz taki London Look'

London look? O co im chodzi sie zastnawialam. Jaki London look. I tak sobie nad tym myslalam i sie zastnawialam.

Kiedy przeprowadzilam sie do Londynu to dopiero wtedy to pytanie nabralo sensu.
Nawet mamy taka reklame w Polsce 'Rimmel- get the London look'. Zawsze wydawala mi sie bezsensowna. Teraz dosszlam do wniosku ze ten London look to jest cos pozadanego przez tutejszych mieszkancow.

Ale co to jest wlasciwie ten London look ? Nic wiecej jak sposob ubierania sie, wyglad. Sklasyfikowalabym go jako normalny Polski, elegancki codzienny wyglad kobiety. Bo trzeba przyznac ze Polki sa bardzo eleganckie. Anglicy tacy nie sa. Obcokrajowcy ktorzy tu dluzej mieszkaja tez tacy nie sa, asymiluja sie z kultura angielska, polegajaca na wlozeniu na siebie byle czego, w najrozniejszych kolorach i stylach. Ubranie futra do klapek, albo adidasow do plaszcza bez wzgledu na pore roku i aure. Co wiecej nie dziwi to nikogo ze latem ludzie chodza w kozakach a zima w krotkich rekawkach i klapkach, panuje wolnosc stylow i kolorow. A ze nie jest to gustowne dla oka to juz inna sprawa.


Zbierajac rozne opinie na temat Anglii, i zastanawiajac sie czy wszystko tutaj wokol jest takie jak Shefield dowiedzialam sie ze Londyn to nie jest Anglia - sami tu obcokrajowcy, a mniej anglikow.Toz to majac w glowie ten swoj London look, doszlam do wniosku ze skoro moj look nie nadaje sie na Sheffield to moze sie wpasuje w londynski. Zatem postanowilam zapoznac sie z Londynem.






piątek, 19 kwietnia 2013

Tak zwana kariera w korporacji...

Ostatnio przeczytałam gdzieś, że

" im bardziej pchasz się w górę, tym więcej dostajesz po głowie. Wydawało mi się, że jeśli mam pasję i jestem ambitna, jestem w stanie osiągnąć sukces..okazałam się jednak być naiwną..Showbiznes to trochę taka brama, jeśli chcesz ja przekroczyć, zaczynają do Ciebie strzelać. Trzeba być człowiekiem z żelaza." 

No i cóż można powiedzieć że to cała prawda.


Od zawsze chciałam pracować w korporacji. Od czasu moich wojaży zagranicznych zawsze sobie myślałam jak to fajnie byłoby współpracować z obcokrajowcami. Jak to fajnie podejmować wyzwanie usiłowania zrozumienia obcokrajowców i ich kultury zachowania. Wydawało mi się, że korporacje międzynarodowe są do tego przystosowane, mają różne programy, wiedzą co robią.

Bazując na moim doświadczeniu z życia, studiów i pracy w Finlandii uważałam, że ludzie którzy mają styk z obcymi kulturami są do tego przyzwyczajeni. Och jak bardzo się pomyliłam.

Jak na ironie losu w kraju w którym istnieje chyba najwięcej obcokrajowców w Europie ludzie wydają się najbardziej nie przystosowani, nie przyzwyczajeni. A w dodatku zamiast szerzyć zrozumienie dla odmienności zdania, wyglądu , kultury raczej się poszerza nienawiść i dyskryminację. W gazetach występują artykuły z chwytnymi nagłówkami i komentarzami : Rumuni znowu opanowali centrum miasta! Mieszkają na trawie, trzeba ich wykurzyć!

Nie przyjechałam tutaj tak jak wielu, z braku pracy, z poszukiwania lepszego życia. Przyjechałam tutaj na zaproszenie samej firmy dla której pracowałam w Polsce. Jakby się mogło wydawać spełnienie marzeń. Rozpoczynając karierę w korporacji w rodzimym kraju po dość krótkim czasie "awansowałam". Ile to ludzi mnie za to znienawidziło, było mi gotowych wbić nóż w plecy z zazdrości. Starałam się tym nie przejmować. Wiedziałam jak jest u nas w kraju, że każdy pod każdym kopie dołki, z taka utopijną wiarę w dobro człowieka starałam się tego nie zauważać i dalej robić swoje.

Można powiedzieć, że od początku wszystko było źle, źle zaplanowane, źle zorganizowane. Starałam się i tego nie zauważać i dalej brnęłam w to co mi zaoferowano. Nikogo do pomocy. A w dodatku gigantyczne nieporozumienie co do roli jaka będę wykonywać.

Firma uważała, sądząc po moich umiejętnościach, doświadczeniu, że przyjeżdżając do nich odmienię ich los. Z miesiąca na miesiąc widziałam jaki tam absurd i anarchia panuje. Jeszcze bardziej absurdalne wydawało mi się to, że sami są w stanie przyznać się do tego, że głęboko wierzyli, że odmienię ich nędzny los. Wykorzystując mnie oczywiście jak jakiegoś niewolnika.

Po pewnym czasie zauważyłam taka tendencję, że Anglicy robią o jakieś 80% rzeczy mniej. Obcokrajowców się po prostu bardziej wykorzystuje no i a co tam taka Polka, ona będzie się cieszyć ze wszystkiego.

SZPIEGOSTWO
Wydaje się ze, ludzie od dawien dawna są przyzwyczajeni do szpiegowania i uznają to za coś naturalnego. Na osiedlach panuje  tzw " Neighbourhood watch" i wszyscy na siebie kapują. W szkole dzieci są podpuszczane aby skarżyły na siebie, jeśli krzywda się w domu dzieje to by dzwonili na specjalna linie pomocy. Na ulicach wiszą plakaty " Zapłać 3 funty, zrzuć się na wypłatę dla pomocnika" i hasło reklamowe z dzieckiem w tle..'  w końcu znalazła odwagę by zadzwonić i powiedzieć co się w domu dzieje" 

I tak mnie także dotknęła inwigilacja. Byłam szpiegowana 24 h na dobę. W domu przez współokatorkę. W pracy przez przełożoną. Zostałam obdarta z prywatności. Starałam się to jakoś zaakceptować, bo już wcześniej słyszałam, ze niektórzy mają inne poczucie prywatności. Każdy mój  mail był przeglądany, wydaje się każdy moment obserwowany, moje samopoczucie z minuty na minutę rejestrowane, rozmowy telefoniczne podsłuchiwane. Czy to w pracy czy to w domu. Czy to nawet na Facebooku. Dziwiło mnie, że gdy było mi smutno, tak po prostu beż żadnego powodu i wstawiłam sobie smutną minkę na Facebooku, właścicielka mieszkania pomimo, że nie miała dostępu do mojego Facebooka była informowana przez kogoś innego, że czuję się źle i że trzeba się mną zająć. I zaraz mnie wołała na rozmowę.No masakra jakaś!

Z jednej strony wydaje się to być pozytywnym zachowaniem, bo niby ktoś dba stara się pomóc itp. Ale skoro każdy moment mojego życia jest rejestrowany to do jasnej ciasnej gdzie tutaj jest miejsce na moją prywatność na przeżywanie emocji w samotności. Taka jest dola człowieczeństwa. Jak chce sobie popłakać to czasami chce sobie popłakać i tyle!



CZY MY MIESZKAMY NA DRZEWACH ?
Na powitanie dostałam instrukcję użytkowania czegokolwiek. Nauka zdejmowania butów przed tym jak się wchodzi do mieszkania, jak używać pralkę, jak używać ciepłej wody do kąpieli. Pokornie znosiłam robienie ze mnie idioty, który chyba żyje na drzewie a nie w cywilizowanym kraju. Nie było dla mnie miejsca w lodówce, nie było dla mnie miejsca w szafkach. Nie mogłam nawet szafek dotknąć bo właścicielka trzymała swoje 3 rowery na środku kuchni. Żeby dostać się do szafek trzeba było je przesunąć. Okazało się, że nie mam prawa dotykać rowerów bo jestem nieczysta. Nie mam prawa dotykać niczego bo właścicielka dostawała białej gorączki. Byłam traktowana jak taki insekt, który się nie potrzebnie pałęta. Dlatego po jakimś czasie postanowiłam zrezygnować z użytkowania kuchni i pokoju gościnnego czy czegokolwiek co by mogło wywołać złość u mojej Pani. Nie kupowałam jedzenia, nie używałam kuchni w domu. Starałam się zjadać posiłki w pracy, kupowałam mrożonki i tam odgrzewałam. Czasami zostawałam dłużej wiedząc, że w domu nie ma możliwości takiej. Co najważniejsze starałam się nie narzekać bo myślałam, że tak musi być.

Szukałam sobie mieszkania, starałam się schodzić mojej Pani z drogi ale nie do końca mi się udawało. Pewnego razu nawet starałam się powrócić do przygotowywania posiłków w kuchni w domu, ale jak kupowałam coś i wsadzałam coś do lodówki to zostało to objęte natychmiastowych wyrzuceniem z lodówki bo moja Pani nie miała miejsca na swoje produkty, których było miliony. I nie interesowało ją to, że ja chciałabym chociaż 20 cm kwadratowych w tej lodówce.

W domu było zawsze zimno, wręcz lodowato szczególnie gdy padał deszcz. Siedziałam po pracy ciągle pod kołdrą i pod kocem i tak samo też spałam. Szczyt mojej wytrzymałości nadszedł, kiedy wróciłam pewnego dnia do domu i nie znalazłam mojego koca w moim łóżku, co oznaczało, że zaraz zamarznę. Zastanawiałam się co się z nim stało. Przypadkiem przechodząc przez pokój z wiszącym pranie zauważyłam go tam. Był mokry! Nici z ogrzania się. Myślałam, że zwariuje. Siedząc w grubych swetrach było mi tak zimno, że zastanawiałam się jak ludzie mogą funkcjonować w takich warunkach. Zdjęłam koc z suszarki rozzłoszczona, że moja Pani jest w stanie wejść do mojego pokoju i grzebać mi w łóżku zabrać mój koc i bez pytania go wyprać. No gdzie jest jakakolwiek prywatność się pytam ? Może powinnam tam moje majtki brudne też zostawić, to chciałaby je wyprać.... Postanowiłam nie robić o to awantury bo przecież muszę być grzeczna. Ale nie!! Moja pani przyszła do mnie po jakimś czasie i krzyczy na mnie gdzie ukradłam jej koc!!! No tak bo przecież Polacy to złodzieje... Dlaczego ukradłam jej koc. Ja na to, że dlaczego ona wyprała mój koc, dlaczego w ogóle weszła do mojego pokoju i wyjęła go z łózka!! Co się okazało, ona miała taki sam ale nie znalazła go w swoim łóżku, wiec wlazła do mojego pokoju i zobaczyła ze tam leży i pomyślała, że to jej.
Ochhhhh.... Ochhhh.... No myślałam, że się zastrzelę. Co to jest w ogóle za traktowanie do jasnej choinki. Jakieś wyzywanie mnie, branie moich rzeczy. Jedyną rzeczą o której wtedy myślałam było wyprowadzenie się stamtąd jak najszybciej byle gdzie.


PORAŻKA NIE TAKA ZŁA
I tak to oto moi drodzy czytelnicy zapoznałam się z tym cudownym krajem od tej negatywnej strony, po to aby po jakimś czasie zapoznać się z pozytywną :-)

Po całkowitej porażce w każdym wymiarze życia, nadszedł czas coś zmienić' Porażka jest niezbędna do osiągnięcia sukcesu'. stwierdził kiedyś Brian Tracy. Myślę, ze czym więcej porażek w życiu się odnosi tym więcej sukcesów. Podobnie jak Thomas Edison, który pracując nad wynalezieniem żarówki, dokonywał tysięcy eksperymentów, które kończyły się fiaskiem.Za każdym razem musiał od nowa tworzyć próżniową szklaną bańkę i próbować z innym materiałem. Nie poddawał się jednak i szukał dalej. Dzięki temu któraś z kolei próba została uwieńczona sukcesem. Ludzkość otrzymała światło elektryczne.

Kiedyś przeprowadzająca z nim wywiad osoba zapytała: „Jak to się stało, że po tylu porażkach wciąż pan wierzył i szukał?”Na to zdumiony Edison odpowiedział: „Ależ, proszę pani, porażki, jakie porażki? Ja tylko wykluczyłem tysiąc materiałów, które nie nadawały się do wykorzystania w żarówce”.

Także ta odniesiona porażka, przyczyniła się niejako by do mojego ówczesnego sukcesu, jestem przynajmniej zahartowana w boju do pracy w szeregach okrutnych korporacji :-)