niedziela, 16 czerwca 2013

Zachodni Standard

Po jakimś czasie zamieszkiwania za granicą mam takie uczucie, że chciałabym wrócić do domu i sprawdzić jak to jest... Tak na parę dni na tydzień może.

I tak sobie myślę, że za każdym razem moje odczucia są identyczne. Tak samo się czułam jak mieszkałam w Finlandii , i podobnie mam jak mieszkam w Anglii.

Wielokrotnie słyszy się o zachodnim stylu życia, o zachodnim standardzie ale są to tylko takie słowa, których zazwyczaj chyba nie rozumiałam. Różnica pojawia się właściwie wtedy, gdy wybiorę się na trochę do domu, bądź zetknę z kimś kto przyjedzie z Polski.

Do końca jeszcze tak nie wiem czym jest ten zachodni standard. Ale parę dni temu miałam znowu to samo uczucie. Poszłam na pewne szkolenie, warsztat. Przyjechała delegacja z Polski, z Krakowa.

Standard szkolenia był ...polski.
Nie było długopisów, ani kartek do pisania, była kawa i herbata a na lunch poszliśmy do.... pizza hut na koszt własny :-) Nie było notatek ani możliwości dokupienia pewnych rzeczy dostępnych zazwyczaj na tego typu szkoleniach.

No cóż, sobie pomyślałam. Polski naród jest oszczędny i zawsze był oszczędny. Każdą złotóweczkę w kieszonkę chował. Czego by się tu spodziewać.

Ale skoro rzecz się dzieje w Londynie, skoro się za tą rzecz zapłaciła to wyobrażałam sobie przynajmniej, że :
- powinny być zapasowe długopisy,
- zapasowe kartki do pisania
- zarezerwowane miejsce w fajnej restauracji z posiłkiem wliczonym w cenę,
- jakieś notatki czy ładnie przygotowany skoroszyt z warsztatów,
- jakieś owoce warzywa, mini kanapki czy cokolwiek małego do przekąszenia podczas przerwy kawowej.

No cóż.... Nie spełniło to spotkanie moich oczekiwań, oprócz treści merytorycznych. Ale to zdarzenie dało mi do myślenia. Jak bardzo się zmieniamy tkwiąc w innej kulturze w innym standardzie. Mając zupełnie inne przekonania. Zmieniając je pod wpływem przeżyć i doświadczeń z innej kultury.

To takie smutne pomyślałam. Znam wielu, którzy mieszkają w tym kraju wg polskiego standardu nadal. Ale smutne jest to, że w momencie gdy mam ochotę wrócić i zobaczyć jak to jest. Okazuje się, że jest nooo... inaczej, jeszcze zanim dotrę do swojego kraju.

Zabawna sytuacja się zdarzyła na tym spotkaniu także z tablicą. W sali była tablica interaktywna, po której można było pisać specjalnym pisakiem. Ale pani prowadząca chyba była taka zestresowana, że wielokrotnie mówiła, że mogłaby coś napisać, ale nie ma tablicy. I też wielokrotnie ktoś jej podpowiadał, że to jest taka tablica, można wyświetlać tekst z rzutnika i jednocześnie na niej pisać. No cóż... Chyba zbyt zaawansowana taka technologia dla naszej pani :-)

I tak jakoś mnie takie rozmyślenia wzięły...