poniedziałek, 26 września 2011

O moich wrażeniach z edukacji fińskiej i o tym jak się nas niszczy w szkole...

Postanowiłam spisać tu to co myślę, w tejże dokładnie chwili gdyż wielokrotnie doświadczyłam tego, że to co wydaje mi się takie niezwykłe odkrywcze i inne w jednym momencie, po jakimś czasie staję się normalnością i nie widzę różnicy. 

Dopóki mam świeże wrażenia i wnioski chciałabym napisać o różnicach w edukacji. Powinno wydawać mi się oczywistym, skoro żyłam w Finlandii cały rok, uczyłam się tam i zwiedzałam różne miejsca i ośrodki. A jednak takie oczywiste nie jest, bo jakby nie patrzeć w tą kulturę wsiąknęłam i wracając do Polski, będąc na 5 roku studiów, nie doświadczyłam już tutaj żadnych zajęć a więc też gigantycznego kontrastu.

Pomijając już to, że w Helsinkach żyje się najlepiej na świecie, co potwierdzam bo i tam mieszkałam między innymi. I jestem w stanie zgodzić się z tym co nawet podają tutaj : 
http://www.tvn24.pl/1,1710899,druk.html


To w dodatku edukacja zdaję się być także najlepsza. Jak wielokrotnie słyszałam na wszelakich filmikach i tym podobnych jak tutaj : 

 

Pojechałam jednak niedawno na pewne szkolenie w naszym kochanym kraju Polska. Przyznam, że było to pierwsze szkolenie czy ten rodzaj edukacji, który doświadczyłam po powrocie z Finlandii. 

Co mi się rzuciło w oczy, to takie rzeczy które są cechami fińskiego systemu edukacji i w zetknięciu z polskim sposobem zaczeło mnie drażnić. O co mi tutaj chodzi? Są pewne zachowania nasze polskie które wykonujemy bez świadomości i w połączeniu z naszą kulturą, jednak w tym przypadku strasznie mnie one zaczęły drażnić. Przede wszystkim : 
- brak konkretności w tym co się mówi
- za dużo się mówi
- jest się nie przygotowanym do tego co chce się powiedzieć, i jak powiedzieć
- powtarza się myśli po raz któryś, marnotrawiąc czas. 
- używając tylko przemów a nie innych form, technik czy zabaw (tak , zabaw! nawet dla starszych)


Finowie słyną ze swojej praktyczności, celowości oraz efektywności. Nie kontemplują za dużo, odzywają się tylko wtedy kiedy są absolutnie pewni i przekonani do tego co chcą powiedzieć. Myślę, że te cechy te jakoś wpłynęły na mój sposób spostrzegania owego zajścia. 

Kobieta która prezentowała szkolenie, przede wszystkim coś mówiła, ale mówiła o wiele za dużo, nie robiła przerw pomiędzy poszczególnymi myślami, nie było czasu żeby przetrawić nawet przez sekundę to co powiedziała, bo przecież musiała tyyyyyle informacji przekazać. Mózg odbierał i odbierał informacje, ale po jakimś czasie się zmęczył, znudził i miał dość. Zastanawiające jest, że przez cały rok studiowania w Finlandii, ani razu, absolutnie ani razu nie doświadczyłam tego, co doświadczyłam na tym szkoleniu po godzinie czasu. 

W Finlandii mogłabym siedzieć na zajęciach całe dnie. Mogłabym słuchać i analizować i się uczyć całe dnie i zawsze pod koniec zajęć czułam pewny niedosyt. Tutaj bo 50 minutach miałam dość. Miałam dość tych wszystkich informacji, przekazywanych jeszcze w nie dość odpowiedni sposób do słuchacza. Sądzę, też, że nasze polskie mózgi od maleńkiego są przystosowywane do tego by słuchać informacji o 80 % za dużo, po to by poprzez przeuczenie zapamiętać chociaż trochę z nich. Metoda ta niby ma działać. No i działa, może rzeczywiście wiemy bardzo dużo, jesteśmy zmuszeni do posiadania wiedzy której nigdy nie wykorzystamy oprócz udziału w jakimkolwiek teleturnieju. 

Bo po co mi informacja jaki jest północy , południowy czy zachodni najbardziej wysunięty przylądek Afryki ? Po co mam wiedzieć jakie są rodzaje skał ? Do czego wykorzystam informację o tym na czym polega różniczkowanie i pierwiastkowanie ? Do niczego ? Ani razu w życiu nie były mi te informacje potrzebne, oprócz tego żeby ewentualnie podzielić się tym, że ja to wiem. 

Poza tym sądzę, że taki sposób edukacji zniechęca ludzi do nauki. Psuję w nich pasję i nie motywuje do samo poszukiwania tego czego naprawdę chcieliby się dowiedzieć. Bo mózg nie ma nieskończonej pojemności i jak mieści się w nim miliony niepotrzebnych informacji to gdzie wsadzić te nowe?

Inną cechą, która bardzo rzuciła mi się w oczy, to to że my strasznie dużo notujemy. Piszemy zapisujemy to co chcemy zapamiętać. Wydaję mi się to też błędem, gdyż mózg wiedząc, że mamy coś na kartce jakby nie stara się w pełni zapamiętać informacji mając ta asekuracje, że jest to na papierze.
W Finlandii nie robi się notatek na 10 stron, nie notuje się każdego słowa. Zapisuje się oczywiście pewne rzeczy, ale bardziej stawia się na zrozumienie i zapamiętanie w mózgu od razu tego o czym się mówi. Irytowało mnie to, że na tym szkoleniu muszę zapisywać to co kobieta mówi, zamiast skupić się co to oznacza, i jaki to ma wpływ na to i na tamto.

Co więcej, kobieta przygotowała prezentację multimedialną. Bardzo ładną zresztą i przejrzystą. Posługiwała się nią cały czas i opowiadała i pokazywała to i tamto. I kiedy zapytałam się jej czy jest możliwość aby otrzymać ta prezentację aby lepiej sobie te informacje poukładac w głowie, okazuje się, że nie. No nie, bo to przecież swiętość! To taaaaaka trudna praca zrobić prezentację i przesłać czy wydrukować studentowi. W Finlandii takie prezentacje były traktowane jako mateirał dla studenta i w 99 % przekazywane mu po to aby miał informację, i mógł z nich korzystać by się lepiej nauczyć a nie marnotrawić czas na przepisywanie w czasie zajęć. I co to za paradoks ? Nauczyciel chce nauczyć studenta, ale nie chce mu udostępnić wiedzy ? O co tutaj chodzi? A chodzi o naszą kolejną cechę mentalności- " nie ułatwię ci zadania, ja ci je tylko mogę utrudnić, męcz się Polaczku!" "Ja Cię przecież chcę nauczyć, ale nie tak, żebyś wiedział i umiał więcej ode mnie, ja Cię w sumie nie uczę po to by nauczyć, ale by dostać kasę za to co robię"

Bardzo się zdziwiłam takim postępowaniem, i praktycznie zapomniałam jak to jest u nas. Szczęśliwie jestem na 5 roku studiów i je kończę, ale myślę, że gdybym wyjechała tam wcześniej za pewne zrezygnowałabym z naszej cudownej formy edukacji. 

Jako ciekawostkę mogę jeszcze powiedzieć, że robiąc wywiady z fińskimi uczniami, studentami czy osobami dorosłymi (jako zadanie na jakiś przedmiot) okazuje się, że 100% ludzi stwierdziło, że lubi szkołę, lubi się uczyć, i gdyby mogła powróciłaby jeszcze raz do szkoły aby po raz kolejny móc uczestniczyć w tym. Jestem pewna, że gdyby u nas zapytać ludzi, 90% stwierdziłaby, że no może nie było tak źle, ale do szkoły nie chcieliby powrócić i jeszcze raz tego samego przechodzić.

Jeśli ktoś jest zainteresowany szczegółami polecam filmik, rankingi w edukacji, jak zdążycie zauważyć Polska jest średnio na 12,13 czy nawet 19 miejscu jeśli chodzi o cały świat a Finlandia okazuje się na 1.